Jesteś tutaj: webmade.org >> artykuły >> marketing
autor: Marcin Kalisz, ostatnia modyfikacja: 2007-03-15
Pół roku temu (może troszkę wcześniej) miałem okazję śledzić jedną dyskusję na forum internetowym, gdzie autor strony www dla pewnej firmy zarzucany był przez rozmówców stekiem inwektyw. Niczym kółko wzajemnej adoracji przytakiwali sobie utwierdzając się w swoich racjach. Autor wspomnianej strony miał pecha – był osobą zbyt świadomą tego co robi i w sposób całkowicie przemyślany stworzył coś co nijak pasowało do utartych standardów prezentowania informacji w branży, z której pochodziła firma zlecająca projekt strony. Ataki argumentowane były właściwie tylko w jeden sposób - „nikt tak nie robi” - i całe szczęście! Zaraz wyjaśnię dlaczego.
W sieci jest coraz więcej nudnych i takich samych stron internetowych. Weźmy na przykład kwestię wizualną: prawie wszystkie biznesowe prezentują uścisk dłoni w zbliżeniu lub/i drapacze chmur rodem z nowojorskich widokówek, usługi hostingowe – zdjęcie serwera, agencje reklamowe – owoce, w nieskończoność powielane są te same schematy. Pół biedy gdyby dotyczyło to jedynie grafiki. Niestety nuda zawitała także do sposobu prezentowania ofert. Dostajemy w twarz dwoma, maksymalnie trzema powtarzanymi naprzemiennie frazesami. Powstają kolejne szkoły wyznaczające standardy zajmujące się powielaniem norm już wcześniej stworzonych. Sytuacja przypomina tę rynkową. Nowe podmioty gospodarcze tworzone są na wzór tych istniejących – skoro przecież tamte jakoś sobie radzą to dlaczego cokolwiek zmieniać? Nikt się nie wyróżnia, nikt się nie wychyla i w ten sposób każdy jakoś sobie radzi.
Im dłużej surfuję po sieci tym silniejsze mam wrażenie, że strach przed stworzeniem czegoś innego nie tylko paraliżuje twórców i projektantów, ale też skazuje firmy będące właścicielami stron na wieczny letarg w tłumie internetu. O ile jest to zrozumiałe w przypadku sklepów, portali czy lekko już podupadającego nurtu Web 2.0, o tyle strony firmowe powinny unikać takich rozwiązań jak ognia. Tak jak na prawdziwym rynku przedsiębiorcy wzorując się na kilku wyrwanych z kontekstu zasadach zachowują skrajny konserwatyzm otwierając „kolejną taką samą firmę”, tak w internecie fanatyzm wyznawców niektórych wytycznych (m.in. standardów sieciowych) sprawia, że strony firmowe coraz częściej przypominają jeden wielki standard sieciowy.
Zastanówmy się bowiem: Trzy firmy z branży „Z” wybierają biura projektujące strony. Wspomniane biura mają na tyle profesjonalny charakter, że oczywiście wykonują strony dobre, nawet bardzo dobre, czyli spełniające wszelkie standardy stron www w tej branży. Takie też typowe i dobrze wykonane projekty otrzymają nasze bohaterskie firmy. Wybranie jednej z prezentowanych przez nie ofert poprzez internet będzie więc dziełem przypadku. Jakby na dokładkę firmy, o których mowa zapatrzone będą rzecz jasna w istniejące już na rynku marki i na ich podstawie przygotują materiały. I tak trzy nowe przedsiębiorstwa uzupełnią wpisy statystyczne i utoną w zalewie przeciętniactwa.
Seth Godin w książce „Fioletowa Krowa” wysunął teorię, według której tworzenie kolejnego poprawnego produktu jest gwarancją upadku firmy. Według niego wszystkie istniejące aktualnie na rynku produkty i usługi są dobre – spełniają swoje zadanie. Te, którym się to nie udawało zniknęły z powierzchni ziemi w drodze selekcji naturalnej. Autor książki uważa, że nie sposób odnieść sukces wchodząc na rynek z czymś dokładnie takim samym jak wszystko już istniejące. Co prawda można uszczknąć w ten sposób swój kawałek chleba, ale w miarę powstawania kolejnych firm kawałek ten staje się coraz mniejszy - zgodnie z prawem mówiącym, że w momencie istnienia identycznych ofert o zakupie decyduje przypadek.
Oczywiście mamy jeszcze pozycjonowanie stron, budowanie wizerunku w internecie itp. Pięknie jest być na pierwszym miejscu wyników wyszukiwania Google, ale co z tego jeśli na drugim i na trzecim miejscu znajdują się bracia bliźniacy? Możliwe też, że ktoś już w inny sposób trafił na stronę konkurencji – katalog stron, link z portalu tematycznego, może dostał adres od znajomego... Badania internetowe wyraźnie pokazują, że znikomy procent internautów pozostaje przy pierwszej znalezionej stronie. Jak więc ich przekonać do siebie? Poprawnym produktem lub usługą? Chowaniem się w tłum? Dla internauty to nadal będzie tylko tłum.
Opisywany na początku autor strony miał rację. Podszedł do projektu od strony marketingu. Stworzył rzecz wymykającą się ograniczonym zasadom. Ofertę przedstawił prezentując inne niż zwykle cechy produktów. Użył również odmiennego stylu pisania, a także zaprojektował oryginalny, ale kapitalnie intuicyjny model nawigacji, który prowadził internautę do celu. Nie postawił tematu na głowie, jedynie rozwiązał go w pomysłowy sposób. Wystarczyło to jednak by wzburzyć środowiskiem projektantów do tego stopnia, że musiał interweniować moderator forum. Pewne jest, że także pewna część internautów wchodzących na stronę nie będzie zachwycona takim rozwiązaniem. Ale czy lepiej mieć 10 odwiedzających, którzy nie zwrócą na nic specjalnej uwagi, czy 3 zachwyconych i 7 zaskoczonych? Internet jest specyficznym medium, ale tu wciąż panują prawa marketingu. Warto o tym pamiętać, w końcu w tym drugim przypadku mamy 3 pewnych klientów.
Marcin Kalisz, http://a3-design.pl
szukaj: budowanie wizerunku branding promowanie firm
Osoby czytające tę publikację przeglądały również:
© 2004-2008 copyright by webmade.org